Ponad 3 000 mil morskich przez 25 dni. Tylko Ocean, wiatr, żagle, Słońce i gwiazdy. W czteroosobowej załodze, zmieniając się przy sterze co 3 godziny, w dzień i w nocy, pokonywaliśmy każdą kolejną mile morską w kierunku Karaibów.
Bezkres Oceanu i świadomość, że oprócz naszej 13 metrowej łódki nie ma żadnych innych ludzi w promieniu dziesiątek, a może i setek kilometrów to niesamowite uczucie, pozwalające poczuć się naprawdę malutkim.
Nocami nigdy wcześniej też tak dużo nie patrzyłem w niebo. Droga Mleczna była widoczna niemal codziennie, bardzo łatwo można było zauważyć spadające gwiazdy.
Żeglowanie nie tylko uczy pokory, ale też dystansu do tego, jaki wpływ mamy na wiele aspektów życia. Gdy przez parę dni nie ma wiatru i praktycznie stoimy w miejscu na Słońcu lub pojawiają się napięcia w załodze możesz wybrać, jak na to zareagujesz. Nie masz wpływu na pogodę, niespodziewane usterki, zachowania innych ludzi, a jedynie na swoje myśli i reakcje. Możesz narzekać, że się dłuży i nie ma wiatru. Albo ciągle myśleć o tym, że chcesz już być na miejscu i odliczać dni. Albo po prostu „enjoy the ride” i cieszyć się chwilą.
W takiej sytuacji jeszcze lepiej wybrzmiewa prawda, że najważniejsza jest sama podróż, a nie tylko jej cel.
Podczas tak długiej przerwy w kontakcie ze światem zewnętrznym jeszcze lepiej można wysłuchać się w siebie i przestać porównywać z innymi, a szukać tylko porównania do tego kim się było wcześniej. Przez niemal miesiąc miałem wiele pomysłów i przemyśleń na podstawie czytanych książek oraz pisania pamiętnika. Dużo byłem tu i teraz, doświadczając życia na Oceanie, ale równocześnie często wracałem myślami do miłych chwil z przeszłości.
Jedna z dróg do osiągnięcia szczęścia mówi, że prawdziwe szczęście powinno płynąć z nas, bez względu na zewnętrzne czynniki czy innych ludzi.
Jednak gdy przypominałem sobie te dobre momenty z życia okazywało się, że najczęściej były one związane z innymi ludźmi – od tych, którzy znają mnie od urodzenia lub przez wiele lat, przez tych, z którymi kontakt już się urwał lub osłabł, po tych, z którymi spędziłem chodźby krótkie chwile, gdzieś w podróży czy przy ognisku.
Jestem wielkim szczęściarzem.
Urodziłem się w Europie, mogłem podróżować i realizować pasje. Poznałem w życiu i w pracy mnóstwo świetnych osób, od których wiele się nauczyłem. Niektóre relacje były krótsze, inne dłuższe, ale ich suma złożyła się na to kim dzisiaj jestem.
Każda z tych osób wpłynęła na to, kim jestem teraz. Dlatego jeżeli nadal to czytasz, to pewnie znamy się na tyle, że interesuje Cię co u mnie i dziękuję, że mogłem Cię poznać. Dziękuję za to, że jesteś częścią mojego życia, że nasze drogi się skrzyżowały.
Żeglowanie jest świetną metaforą życia. Musisz się przygotować, mieć odpowiednie umiejętności, sprzęt oraz towarzyszy podróży. Ale nie ważne jak dobrze się przygotujesz zawsze pojawią się niespodziewane sytuacje, gdzie będziesz musiał reagować i improwizować. I było już wiele trudnych sytuacji, które wydawały się nie do pokonania, ale zawsze udało Ci się znaleźć rozwiązanie. Jeśli już tyle razy nie powstrzymało Cię to, dlaczego miało by to zrobić teraz?
Spełnienie marzenia i czas poświęcony na odświeżenie moich wartości i priorytetów były dla mnie bezcenne. Polecam każdemu kompletne odcięcie się od świata chodźby na kilka dni.
A jakie kolejne wyzwanie? Przepłynięcie Pacyfiku? Może Cape Horn? Cieśnina Malakka? Własna łódź?
Na razie do listy marzeń dopisałem spędzenie kilku miesięcy na Morzu Śródziemnym, nieśpiesznie zwiedzając malownicze mariny i zatoki Grecji, Chorwacji czy Włoch. Jednak na realizację tego marzenia jeszcze przyjdzie czas. Teraz pora zakasać rękawy, wyłączyć autorespondery i wziąć się za priorytetyzację i realizację planów, pomysłów i projektów, które przez ostatnie tygodnie zapisywałem Stay tuned
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki i przesyłali dobrą energię! Dotarła bez zakłóceń, nawet na środku Oceanu
Dziękuję też kapitanowi Martin Phlmr, któremu mogłem towarzyszyć w niewielkim odcinku jego wielkiej podróży dookoła Świata